Nie pamiętamy kiedy to było dokładnie ale nie to jest najistotniejsze. Było to już chyba dobry rok po ślubie, kiedy to naturalne metody planowania rodziny wydały się nam trochę trudne w oczekiwaniu na upragnione potomstwo. Zaczęły się pierwsze poszukiwania, dokładniejsze badania i decyzja lekarza, która postawiła nas przed faktem, że na dzień dzisiejszy nie możemy mieć dzieci. Najpierw było szukanie przyczyny i masa badań.
Jednak w tym wszystkim zaczęliśmy się dobijać do bram nieba błagając o potomstwo. Najpierw we dwoje, później zaczęliśmy pomału odkrywać tę tajemnicę prosząc innych ludzi w tej intencji. Były również nowenny do Miłosierdzia Bożego, koronka, różaniec i nasza małżeńska pielgrzymka do La Salette, Lourdes i Fatimy - szukaliśmy pomocy. Kto inny potrafi bardziej zrozumieć niż Matka? Mijały długie miesiące leczenia, a każde wyniki okazywały się lepsze, ale pewnego dnia padła decyzja in vitro. Przyznam, że nie tego się spodziewaliśmy.
Czuliśmy się chyba już słabi, ale gdzieś wewnątrz palił się mały płomyk nadziei. Ten płomyk rozpalił się po spotkaniu ze znajomym księdzem Wojciechem i nie było to sprawą przypadkową; na końcu spotkania poprosiliśmy o Mszę św . w naszej intencji, prosząc o dar rodzicielstwa. Wtedy wspomniał nam o Krakowie - Płaszowie i mimo, że rozeszliśmy się bez adresu coś podtrzymywało tę iskrę. Pamiętam ten dzień, jeden z takich jak każdy miewa smutny i pusty, zaczęłam szukać numeru telefonu - kontaktu z Krakowem i kiedy dodzwoniłam się pod kolejny numer czasopism katolickich w Polsce uświadomiłam sobie, że szukam adresu: "DO MATKI BOŻEJ PŁASZOWSKIEJ" to było poszukiwanie, które przyniosło owoce.
Otrzymałam adres i rozmawiałam z księdzem Bogdanem, który zapewnił o modlitewnym wsparciu, przesłał nam "Nowennę do Matki Bożej Płaszowskiej" i polecił kontakt z Siostrami Dominikankami; tam też usłyszałam ciepły głos i zapewnienie, że wzmacnia się grono tych wspomagających nas na ziemi ANIOŁÓW. "Nowenna do Matki Bożej Płaszowskiej" zanurzyła nas w tajemnicę troski o życie. Odmawialiśmy ją we dwoje ufając, że wyprosimy ten dar przez ręce MATKI PIĘKNEJ MIŁOŚCI. Cierpliwość i pokora powaliły nas mocno na kolana. Trwaliśmy w oczekiwaniu; to było ubiegłego roku, czas adwentu, czas modlitwy, leczenia i oczekiwania - pełen nadziei.
W czasie rekolekcji dla rodzin, do których należymy przy Zgromadzeniu Sióstr Najśw. Rodziny z Nazaretu, poprosiliśmy odprawiającego rekolekcje ks. Tomasza o modlitwę w naszej intencji. Poszliśmy do kaplicy i na klęczkach modliliśmy się a ks. Tomasz położył dłonie na naszych głowach, gdy my trzymając się za ręce błagaliśmy o ten upragniony dar. Czas, czas oczekiwania wydawał się taki długi. W oczekiwaniu nie byliśmy sami. Przez "Nowennę do Matki Bożej Płaszowskiej" zrozumieliśmy, że nie jesteśmy sami, że takich małżeństw jak my jest więcej i nie czuliśmy się odosobnieni.
Kolejne badania wykazały dużą poprawę, a już w kilka tygodni po Bożym Narodzeniu i my mogliśmy się radować z poczęcia (w sposób naturalny jak pragnie tego DAWCA ŻYCIA) naszej maleńkiej dzieciny, która zagościła w nasze małżeństwo. To było niesamowite, a słowa wciąż zbyt ubogie, aby wyrazić tę radość, którą przeżywaliśmy.
Mimo, że było trochę problemów jak to w ciąży, połączone z leżeniem i szpitalem, gdzieś przez łzy wiedzieliśmy, że skoro Dobry Bóg obdarzył nas darem rodzicielstwa to pozwoli nam je zachować. Nasze maleństwo zostało otoczone modlitwą i radością każdego minionego dnia. W wakacje pojechaliśmy do Lourdes; to były cudowne chwile kiedy w grocie mogliśmy uklęknąć, tak we dwoje i bez słów podziękować Tej, przez której przyczynę upragnionych łask otrzymaliśmy.
Matka zrozumie bez słów, a cóż dopiero ta nasza Matka Niebieska, Ta która dobrze zna tajemnicę rodzicielstwa. Bez słów, a może szepczące usta, serca nasze i łzy wypowiedziały tę wdzięczność. Mieliśmy to błogosławione szczęście być uczestnikami spotkania z Ojcem św., który otrzymał tak wielkie owacje kiedy mówił o ochronie życia od poczęcia do jego naturalnej śmierci.
Mijały już kolejne miesiące, ale już bardziej radosne, bo kończące to kolejne oczekiwanie. Musiałam już leżeć, ale czekaliśmy i znów powróciliśmy do odmawiania "Nowenny". Wiemy, że byliśmy otaczani modlitwą wielu ludzi, którym niech Bóg wynagrodzi każde westchnienie w intencji małżeństw jak nasze. Ich lista jest pewno bardo długa ale owoce ich modlitw są namacalne.
Naszą radością, którą chcieliśmy się podzielić jest fakt, że urodził się nam syn w Uroczystość Chrystusa Króla [21. 11. 2004 r.] Śliczny, zdrowy syn, któremu daliśmy na imię Gabriel. To kolejny ADWENT, ale jaki radosny: ten jest pochyleniem nad łóżeczkiem i tuleniem do piersi, ten czas jest czasem bardzo radosnym dla nas. Gdy to wszystko piszę nasz Gabriel usypia, jest naszym cudownym darem z nieba, który otrzymaliśmy. Fakt poczęcia dziecka zdumiał również lekarza, ale dzielił tę radość z nami, my jednak wiedzieliśmy skąd nadeszła pomoc. Chcielibyśmy, jeżeli jakieś małżeństwo przeczyta to świadectwo, aby sięgnęli po "Nowennę do Matki Bożej Płaszowskiej", aby zgięli kolana, a ciężkie chwile, bo takich jest wiele będą łatwiejsze, a ich miłość małżeńska umocni ich i zbliży do siebie.
Chwała Panu i tym ziemskim aniołom, które wspierają nas wszystkich pragnących cieszyć się darem rodzicielstwa.
Z modlitwą i pamięcią
Agata, Piotr i Gabriel z Paryża
(Francja)
Przeczytaj również: Jaka piękna! - przedruk artykułu z Czasu Serca